Mój 11 września

Denis Marciniak
minimalnie
Published in
3 min readSep 11, 2016

--

Ten dzień jest jedynym z nielicznych z przeszłości, które pamietam bardzo dobrze. Jedenastego września, miałem 11 lat i oglądałem w domu tv. Nagle do domu wszedł tata i przełączył na kanał informacyjny. Płonie wieża WTC w Nowym Jorku. Siedzimy, słuchamy. Początkowo podawane były informacje, że to awionetka rozbiła się niechcący o jedną z wież.

Oglądamy dalej. W końcu byliśmy tam z rodzicami - na górze jednego z dwóch najwyższych budynków w NYC, mamy pojęcie jak wielkie są te drapacze chmur. Po jakimś czasie, na wizji widzimy eksplozję w drugim budynku. Pojawiają się słowa: zamach, atak terrorystyczny, wojna. Już wiemy, że to nie był przypadek. Kontaktujemy się z naszymi bliskimi mieszkającymi w Nowym Jorku. Ciocia relacjonuje nam, że wraz z resztą pracowników jej firmy stoją przy oknach i gapią się na oddalone o prawdopodobnie kilka kilometrów, płonące wieżowce.

W tv widzimy to samo z kilku perspektyw. Zbliżenia kamery pokazują spadające z wież obiekty, które pózniej okazują się być ludźmi.

Po jakimś czasie jedna z wież zawala się. Rozpada jak domek z kart. Tyle, że to nie karty, a setki ton betonu i stali zasysające za sobą dym, by pózniej rozproszyć go po ulicach Manhattanu.

Jesteśmy w szoku. Ale jak to? Ten ogromny budynek z tysiącami ludzi? Ten z masą biur? Ten z salami kinowymi i innymi atrakcjami dla turystów na najwyższych piętrach? Nierealne.

Jakiś czas pózniej runęła druga wieża. Dolny Manhattan wyglądał wtedy jak strefa wojny. W tv i późniejszych filmach widać panikę ludzi na ulicach. Tych przerażonych, oglądających wszystko z dalszej odległości, tych uciekających i krztuszących się dymem i pyłem. Nieustannie wyjące z każdej strony syreny. Masa radiowozów, karetek, straży pożarnej i innych służb w pośpiechu wykonujących „swoją pracę”, jakkolwiek to w tej sytuacji brzmi.

Kolejny samolot uderzył w Pentagon, a inny leciał prawdopodobnie w stronę Kapitolu lub Białego Domu. Nie doleciał… .

Następnych kilka dni tematem numer jeden był głównie 11 września. Zarówno w mediach jak i wśród moich bliskich. Kuzyn, który był w Nowym Jorku kilkanaście dni pózniej wspominał, że ze „Strefy Zero” wciąż wydobywa się dym. Wciąż próbują ratować ludzi.

Będąc w NYC kilka lat pózniej, dotarłem do „Ground Zero”, w którym trwały już prace nad odbudową całej strefy i zniszczonych 11 września 2001r. budynków. Cała okolica była ogromnym placem budowy, pokazującym skalę tego co się stało.

Pierwotnie nowopowstały WTC One miał wyglądać inaczej. Był już nawet projekt i wizualizacja.

Wracacjac do zamachu. W 2009r. nad Nowym Jorkiem dość nisko przelatywał Air Force One w towarzystwie myśliwca. Powodem były zdjęcia samolotu Prezydenta USA na tle miasta. Mieszkańcy idący ulicami, widząc ten obraz wpadli w panikę, krzycząc i uciekając…. . Obecnie takie niskie przeloty nad miastem są zakazane.

Jakiś czas temu natknąłem się na ten film. Studentka nagrywa płonącą wieżę ze swojego akademika, rozmawiając jednocześnie przez telefon. Coś niecodziennego — płonący budynek. Za chwilę następuje drugi wybuch. Słychać jej oraz jej znajomych przerażone głosy. Już wiedzą, że to nie przypadek… . Coś przerażającego.

Nie wiem dlaczego piszę o tym wszystkim dopiero 15 lat po ataku. Może dla siebie żeby nie zapomnieć. Wątpię, żeby to jednak kiedykolwiek nastąpiło.

11 września 2001.

--

--